O ile w styczniu liczba takich przypadków była znikoma, to już w marcu mamy do czynienia z natężeniem tzw. "turystyki abolicyjnej".
Przepisy abolicyjne miały umożliwić zalegalizowanie pobytu jak największej liczbie cudzoziemców nielegalnie przebywających w Polsce, które nieprzerwanie przebywają w naszym kraju co najmniej od 20 grudnia 2007r. Natomiast zatrzymane przez nas osoby faktycznie przebywają nielegalnie w innych państwach członkowskich Unii Europejskiej, a na podstawie tzw. "efektu wołania" wjeżdżają do Polski, by w ten sposób zalegalizować swój pobyt. Bardzo często korzystają z podrobionych dokumentów i pomocy osób trzecich. Przybywają zarówno indywidualnie, jak i w grupach. Ilość nielegalnych migrantów i ich chęć zalegalizowania swego pobytu wykorzystują mniej lub bardziej sformalizowane grupy, które liczą na łatwy zarobek. "Pomagają" w uzyskaniu sfałszowanych dokumentów i załatwieniu formalności związanych ze złożeniem wniosku.
Tylko wnikliwe oko funkcjonariuszy i umiejętne rozpoznanie zachowania kontrolowanych osób pozwala na zrewidowanie prawdziwych przyczyn przyjazdu do Polski tychże cudzoziemców. Część z nich zatrzymano, gdy wyjeżdżali z kraju już z pieczęciami, które świadczą o złożonych wnioskach w trybie ustawy abolicyjnej. Jednak wracali do Niemiec, Włoch itp. gdzie mieszkają na codzień, a składając wniosek oświadczali, że od lat nielegalnie przebywają w Polsce. To urzędnik rozpatrujący wniosek cudzoziemca musi udowodnić, że nie przebywał on nieprzerwanie w Polsce od 20 grudnia 2007r. W przypadku nielegalnych migracji nie jest to proste.
Napisz komentarz
Komentarze